niedziela, 19 lipca 2015

Rozdział 17 "Musisz się ze mną droczyć?"

~*~


~*~
Miłość , radość, nadzieja, przyjaźń to sens tego szalonego snu, w jakim jesteśmy uwięzieni.

Szczęściem jest kolor jej oczu, jej  śmiech, jej obecność."

~*~
Leżałam wtulona w tors piłkarza, gdy z góry usłyszałam głos Thiago. 
Już prawie zapomniałam że nie jesteśmy tu sami, a piętro wyżej śpi mały Messi.
-Neymar..- delikatnie szturchnęłam bruneta na co on tylko mruknął i nadal spał.
-Neymarze da-Silva Santosie Juniorze, jeżeli za chwile się nie obudzisz, wracam z powrotem do domu dziecka!- syknęłam mu do ucha, na co te zerwał się na równe nogi.
-Co? Ale jak? Wiedzą?- patrzył na mnie z przerażeniem w oczach.
-Człowieku żartowałam, mały nie śpi trzeba do niego iść.- uśmiechnęłam się szeroko.
-Że ja?- spojrzał na mnie z jeszcze bardziej rozszerzonymi oczami.
-Że ty.- posłałam mu buziaka, odwracając się na drugi bok.
-Heh..- usłyszałam jeszcze tylko z jego strony, po czym głośne kroki na schodach. 
Uwielbiam tego smerfa, ale chciałam żeby choć trochę wykazał się Brazylijczyk przy pilnowaniu jego.
Rozłożyłam się wygodnie na łóżku, wbijając oczy w sufit. Wreszcie jestem szczęśliwa i nikt mi tego szczęścia nie zabierze. A najbardziej świadczy o tym jego tatuaż z moim imieniem. 
Ten przepiękny gest z jego strony spowodował, że jestem pewna jego uczuć do mnie. Jednak nie wiem czy jestem jeszcze gotowa na to co od dwóch dni chce przekazać mi swoim zachowaniem. Kocham go, ale gdy tylko zaczyna ze mną te swoje igraszki, przypomina mi się dom dziecka. I ten obrzydliwy dyrektor który wszystkie tam gwałcił, razem ze mną.
Przez myśl przeszły mi te wszystkie obrzydliwe chwile. Nie chciałam w tamtym momencie płakać, bałam się że za chwilę zejdzie Ney i będę musiała mu to wszystko wytłumaczyć, a nie wiem czy nie zepsuło by to naszych relacji. Dziewczyna po takich przejściach to może być ciężar dla chłopaka.
~Boże Alice co ty mówisz on cie kocha debilko! ~ skarciłam sama siebie w myślach za te głupoty. W tym momencie do domu weszli jego właściciele z lekka podchmieleni. 
-Alice i jak młody nie sprawiał kłopotów?- zapytała Antonella chwiejąc się na nogach.
-Nie no coś ty, idźcie spać ja jutro mam trening wieczorem to do tego czasu mogę zająć się małym a wy wypocznijcie.- cmoknęłam ją w policzek, wstając z łóżka. Powolnym krokiem udałam się do kuchni spoglądając na zegarek w telefonie. 2:00 w nocy, a ja jeszcze nawet na chwilę nie zmrużyłam oka, nie to co Neymar.  
-A właśnie co on tak długo robi u małego.- powiedziałam sama do siebie w myślach i jak najciszej tylko potrafię poszłam do pokoju chłopca.
Delikatnie nacisnęłam klamkę drzwi, wchodząc do środka.
Obydwaj spali na dość dużym łóżku w pokoju malca, tak słodko wyglądali.
-Ney..- szepnęłam, ale nie usłyszałam odpowiedzi.
-Misiek..- spróbowałam drugi raz, niestety bez rezultatu.
- da-Silva- szarpnęłam go, przez co się obudził.
-Co jest?- spytał mnie zabawnie mrużąc oczy.
-Może to głupio zabrzmi, ale nie zasnę bez Ciebie dzisiaj..- palnęłam przegryzając policzek od środka.
-No to chodź tu koło nas zmieścisz się, bo ja nie mam już sił żeby zejść na dół.-wymamrotał wyciągając w moją stronę swoją dłoń, którą momentalnie chwyciłam.
-Dobranoc skarbie- poczułam jego usta na moim czole, gdy tylko położyłam się obok nich.
-Dobranoc.- odparłam, po czym duże dłonie chłopaka oplotły mój brzuch od tyłu.         
~*~

Obudziłam się jako pierwsza, wszyscy jeszcze spali, to się nazywa kara od losu. Nie dość że będę musiała zrobić śniadanie, to jeszcze później obudzić te dwójkę. Chyba.. że.. Poczułam jak Brazylijczyk się przebudza. Szybko zamknęłam oczy udając że jeszcze śpię. 
-Spryciula.- prychnął za mną, co oznaczało że wie już o moim planie.
-Jak zrobisz dzisiaj to śniadanie, to obiecuje że dziś wieczorem możesz mnie porwać gdzie tylko chcesz.- uśmiechnęłam się do niego perliście, przechylając głowę w jego stronę.
-Niech ci będzie. To co byś sobie życzyła?- mrugnął do mnie okiem, a ja od razu odpowiedziałam.
-Może bułki, a z czym to już sam wybierz.- posłałam mu buziaka z ręki obserwując Thiago czy przypadkiem się nie budzi.
-No to jadę do sklepu. Jak wrócę i wszystko zrobię przyjdę po was, spróbuj się jeszcze przespać. Strasznie mało spałaś.- dotknął mojego policzka. Momentalnie przymknęłam oczy przekręcając głowę w stronę jego ręki. Kusi mnie zapachem, rozkochuje dotykiem. Sprawia że zakochuje się w nim każdego dnia na nowo. 
Czuje się jak w bajce, z której nikt nie może już mnie wyciągnąć. 
-Dobra lecę, bo zaraz wszyscy wykupią nasze śniadanie.- zaśmiał się znikając za drzwiami.
Znów położyłam się i tak jak mi kazał próbowałam zasnąć, ale bez skutecznie. Więc żeby nie robić hałasu i nie obudzić małego wciąż leżałam.
-Ciocia- usłyszałam malutkiego Messiego, który po chwili siedział już na moim brzuchu, patrząc na mnie bardzo podejrzliwie.
-Gdzie mama?- spytał po chwili robiąc maślane oczka.
-Mama źle się czuje, więc do wieczora dzisiaj zostaniesz ze mną i z wujkiem Neymarem pasuje?- zaczęłam go łaskotać co przyjął głośnym śmiechem.
-To co chcesz dzisiaj robić?-  położyłam go obok siebie na łóżku.
-Eem.. glac w pilke i pluskać w basenie.- uśmiechnął się podobnie jak jego tata, gdy coś kombinuje.
-No dobrze możemy iść na plaże tam i pogramy i się pokąpiemy.- wystawiłam do niego rękę w którą po chwili uderzył swoją.
-A teraz chodź ubierzemy się i idziemy coś zjeść.- wzięłam go za rękę prowadząc do łazienki.
  ~*~
Po dość szybkim, ale jakże pysznym śniadaniu, pojechaliśmy do nas na chwilę do domu się uszykować i stamtąd już prosto na plaże. Żeby nie było nic podejrzanego dla naszych rodziców jak i fotoreporterów zabraliśmy ze sobą Rafaelle.
Nasz smerf którego mieliśmy dzisiaj pod opieką, był bardzo grzeczny i nie sprawiał żadnych problemów, co innego jego rodzice.
Gdy zajechaliśmy na Bogatell najbardziej spokojną plaże w tej części Hiszpanii, miałam ochotę od razu wskoczyć do wody. Lecz malec miał zupełnie inne plany.
-Chce mi się pić.- tupnął nóżką zakładając ręce na piersi.
Rozejrzałam się dookoła żeby zlokalizować najbliższą budkę w której mogło być coś do picia.
-Jest nie cały km stąd idąc plażą.- podrapał się po karku brunet, patrząc na Raf błagalnym spojrzeniem.
-Siostrzyczko, przysługa za przysługę.- mrugnął do niej okiem, na co ta bez zbędnych słów, chwyciła chłopczyka za rączkę i poszła do sklepu tak jak to mały chciał.
-Hah.. to się nazywa rodzeństwo.- położyłam się na ręczniku, powoli zrzucając z siebie kolejne części garderoby żeby zostać w samym stroju kąpielowym. Niestety mój chłopak miał zupełnie inny plan, gdy tylko pozbyłam się spodenek, wziął mnie na ręce i zaprowadził nad brzeg morza.
-Nie, ani się waż!- oplotłam ręce w koło jego szyi, żeby mnie tylko nie puścił.
-Niby czemu miałbym sobie odmówić takiej radochy.- poruszał zabawnie brwiami wchodząc ze mną coraz to głębiej.
-Ty głąbie, błagam cię puść mnie, będę cała mokra!- wycedziłam przez zęby, po chwili dopiero zastanawiając się co ja najlepszego zrobiłam.
-Sama chciałaś.- puścił mnie, a ja wpadłam pod tafle wody.
Próbowałam jak najszybciej znaleźć grunt, jednak na marne, miotałam się pod wodą próbując się wybić z powrotem na powierzchnie, aż w końcu mi się to udało.
-Nie żyjesz!- wrzasnęłam na niego odgarniając włosy z czoła, i szybko chwytając się jego szyi.
-Co ci?- spojrzał na mnie zszokowany. Najpierw krzyczę że chce go zabić, a po chwili uwieszam się na nim.
-Nie umiem pływać gamoniu.- westchnęłam ciężko, oplatając nogi wkoło jego bioder.
-Przepraszam nie wiedziałem.- speszył się zwieszając głowę w dół.
-Mogłam utonąć.- z ciszyłam lekko ton głosu wypowiadając ostatnie słowo.
-Nawet tak nie mów, już chciałem nurkować za tobą.- podniósł moją brodę tak że teraz nasze twarze były na tej samej wysokości.
-Kocham Cię i możesz być pewna że nic ci przy mnie nie grozi.- złożył na moich ustach subtelny pocałunek, a gdzieś z brzegu błysnęło w naszą stronę światło flesza. Przestraszeni obróciliśmy głowy w tamtym kierunku.

~*~
Hejka :) Tak wiem zawiodłam was.. tym że tak długo mnie nie było.
Ale już jestem i chyba wreszcie zrozumiałam czym dla mnie jest pisanie opowiadań. Już wczoraj na Cinderelli pojawił się nowy rozdział. Dzisiaj pojawia się tu, a już jutro dostaniecie rozdział na moim nowym blogu. Pamiętacie jeszcze ? 
"Naucz mnie kochać jak Bella, wiecznie.."
Mam nadzieje że będzie was tam tylu ile na tych blogach, a nawet jeszcze więcej. 
Zobaczycie po Prologu że będzie zupełnie inny niż reszta moich blogów.
No to by było na tyle. Widzimy tu się w okolicach następnego Poniedziałku.
JESTEŚCIE-KOMENTUJECIE! ;*

niedziela, 22 marca 2015

Rozdział 16 "Przy Tobie Chce Być"

~*~

*Kilka dni później*

Wstałam z szerokim uśmiechem na ustach. Pierwszy raz od dłuższego czasu czułam się tak dobrze.
Miałam rodzinę, chłopaka, prawdziwych przyjaciół, czego więcej mogłabym chcieć w takiej chwili? 
No chyba nic takiego nie ma, co zadowoliło by mnie bardziej niż oni.
Neymar traktuje mnie jak księżniczkę, uparcie twierdząc że chce być jedynie miły i przydatny, lecz mi wystarczyłaby sama jego obecność i słodki pocałunek.
Niestety w domu musimy zachowywać się jak przykładowe rodzeństwo.
Czasem wystarczy że Brazylijczyk mnie obejmie, a rodzice patrzą na nas spod byka.
To często mnie krępuje, czuje się wtedy jakbym robiła coś naprawdę złego, jakby nasza miłość była zakazana.
A jak to mówią ZAKAZANY OWOC SMAKUJE NAJLEPIEJ.
Powoli usiadłam na łóżku, przeciągając się niczym rasowa kotka.
W tej samej chwili po pokoju rozniosło się czyjeś głośne jęknięcie.
Odwróciłam się w stronę drzwi, a tam o framugę opierał się młody da-Silva.
-Kusisz mnie coraz bardziej, jak to możliwe?- odparł, zamykając drewniane drzwiczki.
-Ja cie kusze?- uniosłam jedną brew do góry, patrząc na jego nagi tors. 
-To ty chodzisz bez koszulki po domu nie ja.- prychnęłam, a chłopak się do mnie przybliżył na bardzo niebezpieczną odległość.
-Przeszkadza ci to?- nachylił się nade mną zadowolony z siebie.
-Tak, bo wiesz dobrze że może nas ktoś tu zobaczyć.- odsunęłam go delikatnie od siebie, rozsiadając się wygodniej na materacu.
Jednak on nie odpuścił, położył swoje ręce po obu stronach moich ud, zwisając nade mną, przez co byłam zmuszona się położyć.
-Mieliśmy być konsekwentni.- westchnęłam ciężko próbując go z siebie "ściągnąć".
-Rodzice jeszcze śpią, a nawet jakby nie spali to i tak rzadko wchodzą do naszych pokoi.- odparł stanowczo, przygryzając płatek mojego ucha.
-Kocham Cię i nic na to nie poradzę.- pocałował miejsce bólu, po czym spojrzał głęboko w moje paczadełka.
Chciał wyczytać w moich nich czy ma pozwolenie na dalsze swoje posunięcia.
Bardzo chciałam poczuć jego usta na swoich, pragnęłam tego w tamtym momencie najbardziej, ale wciąż miałam obawy.
Co się stanie jak ktoś nas nakryje?
Zgryzłam wargę i niepewnie pokiwałam głową.
Piłkarz chwycił mnie w tali i delikatnie zaczął całować.
Subtelnie pogłębiał pocałunki, odgarniając niesforne kosmyki moich włosów z twarzy.
-Fiu...fiu..- usłyszeliśmy czyjś gwizd, automatycznie odrywając się od siebie.
-Co ty tu robisz? Wiesz jak nas przestraszyłeś!- spojrzeliśmy na Messiego stojącego w drzwiach.
Zrobiło mi się trochę głupio, że widział całą tą sytuację.
Moje policzki od razu pokryły się krwisto czerwonym rumieńcem.
Na szczęście piłkarze wiedzieli o nas i bardzo nam kibicowali.
Przez co mogłam być trochę bardziej spokojna.
-Przyjechałem powiedzieć wam że treningu dzisiaj nie masz, ani Alice, ale widzę że w czymś przeszkodziłem.- podrapał się po karku.
-Lepiej ty niż rodzice.- wypaliłam, zanim Neymar zdążył otworzyć usta.
-Ala ma rację.- przytaknęła mi Barcelońska "11".
-Chodźcie na dół.- wzięłam ich za ręce ciągnąc do kuchni.
-Macie zamiar im to kiedyś powiedzieć?- spytał Leo, widząc jak brunet mnie obejmuje.
-Tak, ale najpierw muszę skończyć 18 lat, inaczej boję się że mogę tam wrócić.- powiedziałam cicho, zwieszając głowę w dół.
Taka była prawda, nie mogliśmy wiedzieć jak zareaguje Nadine i jej mąż.
Jeżeli oddaliby mnie z powrotem do   domu dziecka, nie przeżyłabym tego.
-Nikt cie nigdzie nie odda, znam Neya rodziców, nie są tacy.- Katalońska "10" uśmiechnęła się do mnie szeroko, a Ney wzmocnił swój uścisk w którym wciąż mnie trzymał.
-Ale.. ja nie wiem.- po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Alice powiemy im kiedy będziesz gotowa, może i Messi ma trochę racji, ale nic na siłę.- pocałował mnie w czoło.
-Dobrze.- wtuliłam się w jego tors, a Leo powiedział mi kilka słów pocieszenia zapraszając nas na wieczór na kolację i wyszedł.
Staliśmy tak dłuższą chwilę, a moje łzy spływały po ciele chłopaka.
Ukradkiem na nie spojrzałam, zaczynając oglądać jego tatuaże.
Każdy z nich był na swój sposób piękny, błądziłam palcami po nich, gdy nagle zobaczyłam najnowszy z jeszcze lekką zaczerwienioną skórą.
Zatkało mnie strasznie gdy go przeczytałam.
"Alice<3"
Spojrzałam w górę na chłopaka, który szeroko się do mnie uśmiechnął.
-Kiedy go zrobiłeś?- zapytałam marszcząc przy tym brwi.
-Przed wczoraj.- wzruszył ramionami, ale ja dobrze wiedziałam że obchodzi go to bardziej niż to pokazuje.
-To ci zostanie..
-Tak do końca życia.- dokończył za mnie przypatrując się moim oczom.
-A co jeśli go ktoś zobaczy? Zakładaj bluzkę!- rozkazałam pchając go na górę.
-Tylko ty tak dokładnie przyglądasz się moim mięśniom.- poruszył zabawnie brwiami, ukazując przy tym szereg śnieżnobiałych ząbków.
-Nie schlebiaj już tak sobie i ubieraj mi się i to raz!- zaciągnęłam go do jego pokoju, rzucając się na łóżko.
Co przy jego zachowaniu, za mądre to nie było.
-Kotek jest wcześnie rano, mamy jeszcze pojawić się dzisiaj u Leo, może wieczorem.- cmoknął mnie w czoło, podchodząc do szafy, wyciągając sobie jakiś T-shirt.
-Chyba w twoich snach.- podeszłam do niego i pstryknęłam mu palcami w czoło.
-Aleś ty śmieszna, dzisiaj zabieram cię na całą noc w pewne tajemnicze miejsce.- chłopak prychnął głośno śmiechem, zakładając na siebie bluzkę.
-Pytanie czy się zgodzę na to?- zarzuciłam ręce na jego szyje.
-Nie mam wątpliwości, jestem pewien twojej odpowiedzi.- oparł swoje czoło o moje zadowolony.
-A co powiemy..
-Nie martw się, ja coś wymyśle.- znów mi przerwał.
-Ugh.. daj mi dokończyć zdanie choć raz, proszę cię!- zawyłam potrząsając nim, na co on znów wybuchnął śmiechem.
-Dobrze.- chwycił mnie w pasie, pochylając w dół.
-Teraz chce słodkie podziękowanie.- zamruczał..
~*~
-Oddaj.- wrzasnął Brazylijczyk próbując wyrwać mi z rąk swojego pada.
-Ani mi się śni, teraz poczekam aż czas się skończy.- uśmiechnęłam się patrząc na tabele w telewizorze, gdzie widniał wynik 4:3 dla mnie.
-Ej no, miałaś grać fair.- założył ręce na klatkę nadąsany.
-Gram, przecież nie wyłączyłam gry, nie zakryłam ci oczu ani nie kułam w bok żebyś przegrał. O zabieraniu niczego nie było mowy.- uśmiechnęłam się zwycięsko, jednak on miał już dobrze przemyślany plan.
Powoli zbliżył się do mnie, a ja odpowiedziałam na to dwoma krokami do tyłu.
-Ani mi się śni skończyć tak to wszystko.- ostrzegł mnie biegnąc w moim kierunku.
Zaczęliśmy ganiać się po pokoju wrzeszcząc przy tym jak nienormalni.
Całe szczęście że wszyscy pojechali na zakupy, bo dopiero byłyby pytania.
-Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam, gdy podbiegł do mnie obracając dwa razy i wyrywając przedmiot z rąk.
-Jeszcze zdążę.- warknął, a na zegarze widniała już 90 minuta.
-Haha.. i co, i co? Przegrałeś! Teraz nagroda.- podeszłam do niego, zawieszając ręce na jego szyi.
-Hmm.. i tak czy siak byś ją dostała, ale przynajmniej mnie nie odepchniesz.- mruknął, muskając subtelnie moje wargi.
-Mrr..- zamruczałam zmysłowo mu do ucha, bawiąc jego włosami.
-Chodź tu kochanie.- przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej, pogłębiając pocałunek.
Chciałam trwać tak  z nim jak najdłużej, czerpać z naszej bliskości coraz większą przyjemność.
Niestety nic nie może chyba wiecznie trwać!
Zgryzłam wargę, a on położył mnie na kanapie obcałowując jak księżniczkę.
-Rodzice!- drzwi się otworzyły, a Rafa wbiegła, odciągając nas od siebie.
-Boże za co!- Neymar uniósł ręce do góry, na co obydwie głośno się zaśmiałyśmy.
-Co się stało synku?- pani Nadine spytała chłopaka, a ja prychnęłam jeszcze głośniej śmiechem, poprawiając bluzkę którą piłkarz miał apetyt ze mnie ściągnąć.
-Nic mamo, daj te siatki, pomogę ci.- minął mnie, wydzierając mamie z rąk zakupy.
~*~

Siedziałam na ogródku przy posiadłości Messiego, obserwując jak Neymar bawi się z Thiago.
Byłam pod wielkim wrażeniem jak dobrze się ze sobą dogadują pomimo ogromnej różnicy wieku.
Kolacja na którą tak bardzo namawiał nas Argentyjczyk polegała na tym, że on wraz z Anto mieli romantyczny wieczór we dwoje, a my mieliśmy zająć się przez ten czas ich małym skarbem.
Chłopiec miał w sobie po prostu multum energii, którą nie źle dał popalić Brazylijczykowi przy graniu w piłkę.
Co prawda za dużo jeszcze nie umiał i często się wywracał, ale w żadnym stopniu nie przeszkadzało mu to w świetnej zabawie.
Ciągle się uśmiechał i biegał za futbolówką.
~Zupełnie jak jego tata na boisku~ przeszło mi przez myśl, gdy piłka wraz z malcem wylądowała przede mną.
-Poglasz z nami plose.- zrobił maślane oczka.
-A ty nie jesteś jeszcze zmęczony smerfie? Jest już późno..- posadziłam go sobie na kolanach, a Neyowi wzrokiem wskazałam miejsce obok.
-Moze troske.- wtulił się we mnie, na co szeroko się uśmiechnęłam.
-To może pogramy jutro, wezmę cie ze sobą na trening jak się twoja mama zgodzi?- cmoknęłam go w czółka, ale nie uzyskałam odpowiedzi.
Zdziwiona przekręciłam głowę w bok i zauważyłam że chłopiec już smacznie śpi.
-Daj ja go wezmę.- usłyszałam znajomy głos za sobą.
-Tylko nie obudź go czasami, niech śpi.- podałam smerfa brunetowi, a ten zaniósł go do jego pokoju.
-Byłby z ciebie dobry tata.- wypaliłam wchodząc za nimi.
-A z Ciebie mama.- odparł, na co moje policzki oblały się krwistym rumieńcem.
-Oj..oj.. buraczek.- prychnął, na co szybko zatkałam mu usta.
-Bo się przebudzi!- upomniałam go.
-Jeżeli śpi jak Leo to nie był bym tego taki pewien, go nawet tajfun by nie obudził.- wybuchnął śmiechem prowadząc mnie na dół.
-To co robimy?- poruszył zabawnie brwiami, co przyjęłam cichym westchnieniem.
-Może jakiś film?- spojrzałam na niego pytająco, a ten od razu skwasił się jakby jadł cytrynę.
-A może nie.- mocno ścisnął moje nadgarstki.
-To co chcesz robić?
-To czego nie dokończyłem w salonie...


~*~
PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM PRZEPRASZAM!
Blog miał się skończyć pod koniec miesiąca, a tak to skończę go w kwietniu.
Wszystko przez szkołę i obowiązki.
Opuściłam się trochę w pisaniu.
Rozdział krótki, ale dlatego żeby nie było że o was zapomniałam. Bo tak nie jest..
Potrzebna mi może nawet była ta przerwa, na przemyślenie, końcówek obydwóch blogów.
Bo do tego dąże.
No i zaczęcia nowego, gdzie już zwiastun.  <3 
Do czwartku tutaj..
Papa..<3
11Komentarzy- 17 Rozdział.


czwartek, 26 lutego 2015

Rozdział 15 "Cały świat twych oczu mi zazdrości."

~*~

~*~
 Obudziło mnie głośne walenie do drzwi, leniwie podniosłam swój wzrok na piłkarza leżącego obok. 
Błagalnym wręcz spojrzeniem, poprosiłam go aby to on otworzył naszemu gościowi.
Nie miałam na nic ochoty, więc w duchu prosiłam Boga żeby to był któryś z przyjaciół Sergio.
Do treningu miałam jeszcze dość sporo czasu więc ze spokojem mogłam jeszcze oddać się w objęcia Morfeusza, ale chyba nigdy nie jest tak kolorowo jak może..
W progu salonu  pojawiła się Raffaella, a zaraz za nią zdezorientowany Roberto.
-Musimy pogadać.- rzuciła od razu bez żadnego zastanowienia, widać że przyszła tu już z zamierzonym celem.
-Zostaw nas same.- zerknęłam na bruneta, po czym znów skierowałam się w stronę siostry.
-Siadaj.- powiedziałam jak najmilej umiałam, czego na pewno nie ułatwiła mi godzina na zegarze. Kto normalny wstaje o 7 rano?! Ja się pytam!
-Mam ważną sprawę.- odparła krótko, a ja już wiedziałam że szykuje się rozmowa na temat chłopaka o jakim najmniej miałam ochotę się wypowiadać.
-Zamieniam się w słuch.- puściłam do niej oczko, lecz widząc jej poważną minę momentalnie zamilkłam.
-Wiem dobrze o co chodzi! Wiem czemu jesteś tu..- rozejrzała się dookoła.
-..zamiast z nami w domu. To Neymara wina, prawda? Ja widziałam jak on na ciebie patrzył, zresztą ty też. Coś między wami zaszło. Jestem tego pewna!- stwierdziła na jednym tchu, a mnie zatkało.
-Nie prawda.- krzyknęłam tak głośno że pewnie cały dom mnie słyszał.
-Nie kłam, rodzicom możecie mydlić oczy, ale ja się nie dam. Znam prawdę i chce wiedzieć dokładnie, co się stało.- w jej oczach dało się znaleźć złość i ból.
-Chcesz wiedzieć to proszę bardzo..- opowiedziałam jej wszystko z najdrobniejszymi szczegółami, pokazując również list od Brazylijczyka.
-No i co o tym myślisz?- spytałam, choć dla mnie odpowiedź była prosta i krótka. PATOLOGIA- po prostu istna kołomyja w jakiej jeszcze nigdy nie miałam przyjemności zagrać.
-Po pierwsze jestem zła że mi nie zaufałaś, ani ty, ani mój brat! Jednak uważam że obydwoje zasługujecie na prawdziwą i szczerą rozmowę, bo kochacie się, a to widać.- wyznała płacząc. Nie miałam pojęcia jak się zachować, w końcu codziennie nie przychodzi do mnie moja przyszywana siostra i nie pyta mi się o relację łączące mnie z jej bratem.
Niepewna czy dobrze robię, przycisnęłam dziewczynę do swojej piersi, delikatnie głaszcząc ją po włosach.
-To prawda kocham go i chciałabym się z nim spotkać. Niestety to nie zmienia faktu że jesteśmy rodzeństwem, a to podchodzi pod kazirodztwo, co ja w ogóle mówię to jest kazirodztwo.- czułam jak mocno bije mi serce, nie wytrzymałam.. po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Wcale nie! Od kiedy interesuje cię jak na to spojrzą ludzie, to wy tu jesteście najważniejsi, rozumiesz?- załkała chowając twarz w dłoniach.
Brawo kolejna osoba cierpi przez nasze debilne  uczucie!
-Cichutko, obiecuje ci że dzisiaj będę spała już u nas w domu. Tylko nie płacz i się uspokój.- przytulałam ją do siebie jak najmocniej tylko potrafiłam.
-Dobrze, ale obiecaj mi tylko jeszcze jedną rzecz. Możesz?- popatrzyła na mnie tymi swoimi brązowymi paczadełkami przepełnionymi nadzieją.
-Zależy o co chodzi.- uśmiechnęłam się lekko, chcąc nadaremno zmienić atmosferę.
-Od tego momentu będziesz mówiła mi wszystko i słuchała się serca, nie zwrócisz już nigdy uwagi na nikogo, prócz samej siebie.- pogroziła mi palcem, jedną ręką ocierając łzy z policzków.
-Nie jestem pewna, choć, obiecuję.- uścisnęłam ją, muskając skórę jej czoła.
-Kocham Cię, wiesz?- wyszczerzyła się do mnie ukazując szereg śnieżnobiałych ząbków.
~Zupełnie jak Junior ~ przeszło mi przez myśl..
-Wiem, wiem, skarbie.- posłałam jej buziaka, wybuchając nieopanowanym śmiechem.
                                  ~*~
Raf poszła dopiero o dziesiątej, przez co  zostało mi bardzo mało czasu żeby się ogarnąć. Na całe szczęście pomyślała o moim treningu i spakowała mi ubrania na niego, więc wizyta w domu była nie potrzebna.
Zmieniając opatrunek na moich rękach myślałam co mam powiedzieć dzisiaj trenerowi, żeby nie zadawał zbędnych pytań przy wszystkich.
To wcale nie było takie proste jak na początku mi się wydawało.
Chyba że nawet nie zwróci  na nie uwagi, tak samo jak Raf?
Rozmyślałam, kiedy do głowy wpadł mi genialny pomysł.
W ekspresowym tempie przebrałam się i sprawdzając czy wszystko mam, opuściłam posiadłość Sergio.
Byłam pewna że jeszcze trochę czasu minie zanim skończy trening, więc wolnym tempem kierowałam się w stronę Camp Nou.
Wchodząc tam szybko odszukałam drogę do szatni chłopaków i kładąc przy wejściu moją torbę wyszłam do środka.
Odszukałam szafkę z numerem 20, zostawiając przy niej klucze oraz  kartkę z podziękowaniem za ten nocleg jaki mi zapewnił.
Po czym niczym błyskawica opuściłam tamto pomieszczenie, idąc do swojego w którym dość długo zajęło mi przebranie się.
Wszystkie dziewczyny zdążyły już przyjść, a ja równo z nimi związywałam sznurówki od korków.
-Tsaa.. normalnie prędkość światła.- mruknęłam do samej siebie pod nosem.
-Panie szybciej, szybciej!- zapukał do nas trener popędzając.
Niczego w tamtej chwili tak bardzo nie chciałam jak dotknąć piłki i bez zbędnych wyjaśnień grać i ćwiczyć jak najlepiej potrafię.
Byłam naładowana energią którą musiałam z siebie wyrzucić, najlepiej podczas karnych czy jakiegoś porządnego meczu.
-Zbiórka!- usłyszałam dźwięk gwizdka Louis'a.
-Dziś robimy sobie krótszy trening, z uwagi na to że muszę jechać załatwić kilka spraw związanych z waszym następnym meczem.- to były ostatnie słowa jakie chciałam żeby powiedział.
W taki dzień jak dziś, gdy mam w sobie tyle adrenaliny, on ma ważne sprawy i skraca mi moja największą przyjemność.
-Dlatego bierzemy się ostro do pracy.- to zdanie już bardziej mi się spodobało.
-Najpierw jednak muszę z którąś z was porozmawiać w cztery oczy.- jego głos był stanowczy i bardzo poważny, przez co wszystkie nawet nie ruszyły się z miejsca.
-Alice mam na myśli ciebie.- machnął do mnie rękom, karząc  reszcie się rozejść.
-O co chodzi trenerze?- podeszłym do niego a moje ręce zaczęły się trząść ze strachu.
-Co to robi na twoim ciele?- Enerique uniósł jedną brew do góry, patrząc na moje sznyty przykryte białym bandażem.
-W domu oparzyłam się niefortunnie garnkiem.- skłamałam gładko, za co będę smażyć się w piekle.
-Przepraszam cię, już miałem jakieś dziwne myśli, ale kiedyś miałem tu już faceta co ciął się, bałem się że ty teraz robisz to samo.- nie ukrywałam zdziwienia słuchając jego, lecz milczałam, obawiając się że powiem coś kompletnie nie na miejscu.
-Rozumiem twoje obawy.- wykrzywiłam buzię w lekkim grymasie, wracając do grupy.
-Pamiętaj że to wyjątkowe miejsce.- krzyknął za mną, a ja obdarowałam go najszczerszym uśmiechem na ziemi.
                                   ~*~
Po godzinie zostałam już sama na stadionie, przynajmniej tak mi się wydawało.
Biegałam za piłką robiąc różne tricki, kapki, strzelając 11.
Pomimo tego że byłam sama nie narzekałam na nudę.
Lubiłam takie chwilę, sam na sam z futbolówką.
Przynajmniej ona zawsze przy mnie była, jest i będzie.
Nigdy mnie nie opuści i vice versa.
Musiałam pomyśleć w ciszy, a to miejsce było do tego idealne.
Startowałam na pustą bramkę, próbując strzelić gola tak jak to sobie zaplanowałam.
Niestety jak pech to pech, piłka odbiła się od słupka i wpadła na trybuny.
Zrezygnowana opadłam na murawę, ciężko wzdychając.
Może chwila przerwy mi nie zaszkodzi, przymknęłam oczy wsłuchując  się w rytm bicia mojego serca.
W tym samym momencie z pomiędzy bordowo-granatowych krzeseł usłyszałam podbijanie piłki, które stawało się coraz głośniejsze.
Z trudem przełknęłam gulę jaka stworzyła się w moim gardle.
Powoli uniosłam głowę do góry, spoglądając na mojego towarzysza.
-Co ty tu robisz?- wycedziłam bez zastanowienia, patrząc na jego strój.
-Miałem zamiar pograć, ale wtedy zauważyłem ciebie i ta piłka.- plątał się nie mogąc zebrać wszystkiego co miał w głowie w spójną całość.
-Dobra nie tłumacz się, zresztą i tak miałam już iść.- podniosłam się i otrzepując poszłam w stronę tunelu.
-Stój.- poczułam jak chwyta mnie za nadgarstek.
-Ał..- syknęłam z bólu, zakrywając twarz druga ręką.
-Puść to boli.- wybełkotałam łamiącym się głosem.
-Przepraszam, ja..
-Nie za często ostatnimi czasy musisz mnie przepraszać?- zmierzyłam go od stóp do głów.
-Nie, bo ciebie mogę przepraszać na okrągło. Byle byś tylko była przy mnie.- wypalił, a ja czułam jak się rumienie.
-Neymar, tak nie można. Jesteśmy rodziną i nikt tego już nie zmieni. Choćbym nawet ci teraz wybaczyła.- popatrzyłam w jego czekoladowe oczy i czułam już że cokolwiek teraz powie, zrobię to.
-Czyli mi wierzysz?- uchwycił moja twarz w swoje duże dłonie.
-Tak, ale..- nie dane mi było dokończyć gdyż piłkarz od razu mi przerwał.
-Jeśli mnie kochasz pocałuj mnie. Zrób to tu i teraz, nie zważając na nic.- mówił jak opętany.
Nie powiem było to trochę śmieszne, lecz ja wciąż przed oczami miałam tamtą kawiarnie i Brune.
Wpatrywałam się w niego niczym w dzieło sztuki, wciąż mając w głowie jej słowa.
Pomimo tego iż wiedziałam że kłamała wtedy, coś w mojej podświadomości mówiło mi, odpuść.
Jakbym miała na swoich ramionach dwa małe stworki.
Jeden na okrągło mówił że będę głupia tak szybko mu odpuszczając, natomiast drugi robił mi wykład na temat miłości i grania sercem.
Tego było już za wiele, niestety brunet wciąż czekał na moją odpowiedź.
Powoli zbliżył swoją twarz do mojej i wtedy znów to się stało.
Musnął najpierw przelotnie moje wargi, żeby potem wpić się w nie  z taką  zachłannością, jakiej nigdy jeszcze nie czułam na sobie.
Brakowało mi tego, przez te dwa dni o niczym tak nie marzyłam jak o NIM stojącym o bok i całującym mnie, tak jak wtedy w kuchni.
Odwzajemniałam każdy akt jego miłości.
Nie mogłam udawać, przy nim nie było to możliwe.
-Szukałem ciebie wtedy, ale ty..-mówił pomiędzy całusami nie mogąc przestać.
-Cii.. nie psuj tego.- mój język mówił to co chciał, a ja powoli nad tym nie panowałam.
Jednak gdy wreszcie oderwaliśmy się od siebie na dłuższą chwilę żeby złapać powietrze, Ney złączył nasze ręce razem i wtedy zobaczył mój już lekko zakrwawiony opatrunek, po jego dotyku.
Zrezygnowany usiadł na ławce rezerwowych, chowając głowę pomiędzy nogami.
-Dlaczego to zrobiłaś?- pytał nie patrząc w moją stronę.
Podeszłam do niego po cichu, kucając przy jego kolanach.
-To nie twoja wina, nie panowałam nad sobą, byłam głupia, ale czasu nie cofnę.- skrzywiłam się, mocno go obejmując.
Wtedy on podniósł na mnie swój wzrok, a w nim dało się dostrzec troskę.
-Nie jesteś głupia, to w pełni moja wina i nigdy sobie tego nie wybaczę. Skrzywdziłaś się z mojej winy.- odwrócił głowę w drugą stronę, a ja wtedy wgramoliłam się na jego kolana, siadając na nim okrakiem, a ręce zawieszając na jego szyi.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie, kiedyś już się cięłam nie mogąc znaleźć wyjścia z pewnej sytuacji, uciekałam w tamtym momencie od ludzi mnie otaczających i całego zgiełku, myślałam że teraz będzie podobnie. Ale pomyliłam się, miłości nie zmyję żadna ilość krwi.- dałam mu buziaka w policzek, na co jego ciemna skóra przyjęła lekki czerwony odcień.
-Co to była za sytuacja?- chwycił mnie w pasie żebym nie ześlizgnęła się czasem z jego nóg.
-Heh.. nie wiem czy to dobry moment.- westchnęłam głośno.
-Każdy moment jest dobry.- dodał mi otuchy, odgarniając nieznośny kosmyk włosów z mojej twarzy.
-Nie mogę, boję się że mnie zostawisz i będziesz patrzył na mnie z obrzydzeniem.-oczy momentalnie mi się zaszkliły, czułam że muszę mu teraz powiedzieć, lecz nie mogłam przewidzieć jego reakcji.
-Kotek jak w ogóle możesz tak myśleć.- pogładził mój policzek.
-Dlatego że w pierwszym domu dziecka byłam rok i tamten dyrektor mnie gwałcił.- rozpłakałam się niczym małe dziecko.
-Miałam wtedy 13 lat, nie miałam siły mu się przeciwstawić.- wyjąkałam, zalewając się łzami.
-Spokojnie, ja nie miałem pojęcia.. przykro mi.- przyciągnął mnie do siebie całując w czubek głowy.
-Kocham Cię i nigdy nie zostawił bym cię z takiego powodu, to tylko uświadomiło mi jeszcze bardziej, jaka jesteś silna, nie jedna zabiłaby się po takim czymś.- wyznał przeczesując delikatnie moje włosy.
-Naprawdę?
-Naprawdę głuptasie...


"Tak jak nigdy staram się wszystkie opanować słowa,
Samym wzrokiem złych ludzi pokonać,
Zmrokiem miłość karmić chcę,
Świtem budzić ludzkie kości,
By cały świat Twych oczu mi zazdrościł

Ale kiedy spojrzę w oczy twe,
wszystko to, co kiedyś było złe, zmienia się..."


~*~
Hey :***
Jak ja się za wami stęskniłam. Nie zdajecie sobie z tego sprawy.
Pomimo wszystko brakowało mi blogów.
Pomimo tego że nie mogłam 
komentować waszych rozdziałów każdy z nich czytałam.
Mam nadzieję że nowy rozdział się podoba.
Do końca jeszcze mamy ok.10 rozdziałów więc myślę że zostaniecie do końca.
Kocham was i pisać, bo wiem że robię coś DOBREGO. 
To do następnego.
PAPA..<3





piątek, 13 lutego 2015

Ogłoszenie!

Kochane moje mam dla was ważne kilka informacji.
Jak widzicie długo już bardzo nie ma rozdziału, a to wszystko wina szkoły, jak i od teraz pewnie będzie ferii bo chciałabym przez nie wypocząć ze swoją kuzynką.
Heh.. dziwnie mi to mówić, ale chyba nie mam innego wyjścia.
15 rozdział dopiero po feriach. Mam już go trochę napisanego, niestety dzisiaj kłaniają mi się jeszcze zakupy, a jutro wyjazd już do mojego kochanego miasta w którym mam nabrać sił z moją Olą.
Mam nadzieję że zostaniecie do tego czasu.
To tylko dwa tygodnie zobaczycie że szybko minie.
A ja z ręką na sercu obiecuje że wrócę z masą nowych pomysłów.
Jeżeli jednak udało by mi się gdzieś znaleźć czas i napisać rozdział, będziecie o nim wszystkie wiedziały.
TA INFORMACJA DOTYCZY MOICH DWÓCH BLOGÓW ! Tylko na tym drugim czekacie na 21 :*
Do zobaczenia wkrótce.
Wspaniałych ferii życzę. <3

środa, 4 lutego 2015

Rozdział 14 "Zegar tyka w słuchawkach gra muzyka słyszysz?"

~*~

"Być może to miał być wieczór, który odmieni całe moje życie. Może to miała być noc, która miała wpłynąć na każdą moją następną decyzję. Jednak los nie pozwala abym mogła wreszcie coś z Tobą zrobić. To on nadal sprawia, że stoimy w miejscu, zawieszeni pomiędzy przeszłością, a teraźniejszością. Ty nie dajesz o sobie zapomnieć, ciągle sprawiasz, że nie mogę odejść, a rzeczywistość idzie Twoim tropem i również robi wszystko, abym jeszcze przez chwilę nie mogła zadecydować, że musimy się rozstać. Chciałabym żebyś się przyznał, że nie potrafisz o mnie zapomnieć, chociaż Twoje gesty, one sprawiają, że między wierszami da się wyczytać, że jednak w jakiś sposób za mną tęsknisz. To wszystko tak bardzo miesza mi w głowie. Nic nie jest jasne, nic nie jest proste. Nie potrafię podjąć żadnej sensownej decyzji, a miłość mi wcale nie pomaga. Nasza sytuacja jest bardziej skomplikowana niż kiedyś myślałam.."

~*~
Siedziałam na kanapie w salonie, w rękach trzymając gorący kubek herbaty.
Cała się trzęsłam.. Roberto nie było już dobre 3 godziny, a powiedział że jedzie tylko na trening i od razu wraca do mnie.
A wątpię żeby samemu trenerowi, chciało się tyle czasu z nimi ćwiczyć, zawsze było to maximum 120 minut.
Moje przemyślenia przerwał dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach.
Szybko podniosłam się do pionu wbiegając na korytarz.
-Czemu cię tak długo nie było, martwiłam się.- podeszłam do niego mocno przytulając.
Dopiero gdy byłam blisko niego zobaczyłam krew na jego twarzy.
-Gdzie ty byłeś?- dotknęłam jego policzka.
-Chciałem.. a z resztą nie ważne.- odwrócił się do mnie tyłem i zaczął jak gdyby nigdy nic ściągać buty.
-Sergio masz mi powiedzieć?- byłam uparta w duchu wciąż prosząc Boga żeby to nie było nic związanego z Neymarem.
Piłkarz jednak wciąż bez żadnego słowa odwiązywał sznurówki od trampków.
-Czemu ty jesteś taki uparty?- pociągnęłam go za ramię w swoją stronę.
-Bo tak, po co ci to wiedzieć?- wziął swoją torbę adidasa, idąc na górę.
-Chwila, ja nie skończyłam!- chwyciłam czarny pasek od niej już lekko poirytowana.
-Nie potrzebujesz więcej problemów i tak masz ich w nadmiarze.- wycedził zbywając moją osobę.
-Czasami jesteś nie do zniesienia.- zbiegłam z powrotem do salonu.
Zabrałam z blatu mój telefon i miałam zamiar jak najszybciej opuścić ten dom.
Przecież u państwa da-Silva mam swój pokój, kochającą rodzinę. Czego ja więcej potrzebuję?
Ahh.. tak zapomniałam, przydałoby się zlikwidować jednego domownika!
Ale przecież nie muszę się do niego odzywać?!
Nacisnęłam klamkę, gdy nagle z impetem ktoś odepchnął mnie od niej.
-Porozmawiajmy.- powiedział błagalnym tonem brunet, odgradzając mi drogę wyjścia.
-Teraz nagle porozmawiajmy, a może ja już nie chce nic wiedzieć!- krzyknęłam na niego oburzona.
-Przepraszam, nie chciałem taki być, ale jak ja się z tym wieczorem trenerowi pokaże?- zawył wskazując na ranę pod okiem.
-Dobra nic się nie stało. Powiesz mi wszystko to coś wymyślimy.- mrugnęłam do niego okiem.
-Chodź..- chwyciłam go za rękę i zaprowadziłam do stołu.
-Herbatę? - spojrzałam na niego zabierając swój kubek jeszcze ciepłej cieczy.
-Nie..- westchnął ciężko, a ja poleciałam po apteczkę do sypialni, którą ostatnio opatrywał mi moje ręce i nogi Hiszpan.
-Pokaż mi to.- przekręciłam jego głowę, delikatnie odkażając znajdujące się na niej przecięcie.
-Ała...- syknął z bólu spoglądając mi w oczy.
-To nie moja wina że mam to coś.- rozłożył dłonie w geście bezradności.
-Teraz możesz mówić.- uśmiechnęłam się blado, kończąc swoją "pracę".
-Neya nie było na treningu, więc stwierdziłem że musiał gdzieś pojechać i wpadłem na pomysł żeby jechać ci po kilka ubrań. Pojechałem do ciebie pod dom i zapukałem, otworzyła mi twoja mama, pytała o ciebie, powiedziałem że wrócisz jutro po południu.
Poszedłem do twojego pokoju i spakowałem kilka twoich rzeczy gdy usłyszałem głos Neymara, gadał z kimś przez telefon i jak gdyby nigdy nic wszedł do twojego pokoju z tym..- wyciągnął z kieszeni kopertę kładąc ją pomiędzy nami.
-..Zaczął na mnie krzyczeć że zabieram cię rodzicom i mu, że nie zabiorę twoich ubrań, bo wtedy już nigdy żaden z nich cie nie zobaczy chyba że w telewizorze jak będziesz grać. Pobiliśmy się przez to i spadłem na kant. Stąd to i ten siniak obok. Potem bardzo szybko wyszedłem stamtąd i wyrwałem mu z rąk te białą kopertę.-  powiedział na jednym wdechu, a ja zamarłam.
-Bójka?! Nie wierzę..- schowałam twarz w dłoniach cicho łkając.
-Cichutko. Tylko nie płacz, dlatego nie chciałem ci mówić, bo byś cierpiała.- przytulił mnie do swojej klatki piersiowej.
-Czemu to takie trudne.- wymamrotałam ledwo słyszalnie.
-Nie mam pojęcia- objął mnie jeszcze mocniej, głaszcząc po włosach.
-Jestem idiotką, przecież on nigdy nie był by z takim kimś jak ja jestem bezwartościowa, brzydka, a na dodatek naiwna!- wydarłam się zalewając coraz większą ilością łez.
-Wcale nie, nie gadaj takich głupot. Potrzebujesz kogoś, dla kogo będziesz żyć, istnieć w jego marzeniach i snach, dla kogo będziesz jedyna, najpiękniejsza, cudowna, wyjątkowa, dla kogo będziesz idealna nawet ze swoimi wadami, kogoś kto będzie mówił ci :"Kocham" każdego dnia. Rozumiesz??- uchwycił moją twarz w swoje dłonie, patrząc głęboko w oczy.
Nie miałam siły się odzywać, to mnie przerastało.
Jeszcze głośniej płakałam, jakby płacz miał być odpowiednikiem bólu jaki w sobie kryłam.
-Uspokój się, nie lubię gdy jesteś smutna.- pocałował mnie w czoło.
-Chcę zostać sama, proszę..- zerknęłam na niego, a woda która znów zbierała się w moich oczach, rozmazywała mi obraz.
-Nic sobie nie zrobię.- wysiliłam się na lekki uśmiech.
-Dobrze, jakby coś krzycz po mnie.- musnął mój policzek idąc na górę.
Niepewna czy chce zobaczyć co jest w środku przedmiotu leżącego na dębowym blacie, wyciągnęłam w jego kierunku dłoń.
Obejrzałam się za siebie i nabierając dużo powietrza do płuc, udarłam górę, przez co wypadła na moje kolana kartka zgięta na pół z moim imieniem.
Wypuszczając zdenerwowana dwutlenek węgla z płuc, otworzyłam list zaczynając go czytać..

                              "Alice.."
.. wiem że jak to czytasz, pewnie masz w głowie straszny mętlik i nie wiesz co ze sobą zrobić.
Nie dziwie ci się, ale ja nigdy nie chciałem cię skrzywdzić, jesteś taka krucha.
Nie mogę sobie wybaczyć że wtedy od razu za tobą nie wybiegłem, może wtedy nie spędziłabyś tej nocy u Roberto.
Jest moim przyjacielem, lecz widzę jak na ciebie patrzy.
Kocha cię pewnie podobnie jak ja, tyle że moje uczucie jest szczere.
Chcę żebyś była szczęśliwa, a wiem że tak będzie tylko gdy będziesz ze mną.
Ta sytuacja w restauracji to wymysł Bruny. Ja z nią zerwałem gdy tylko powiedziałaś mi KOCHAM CIĘ.
Nikt inny nie doprowadził mnie w dwóch słowach do takiego szaleństwa.
A i jeszcze jedno.. 
Na dnie masz coś co zabrała z mojego pokoju ona, po nocy jaką spędziłaś w moim pokoju.
Mam nadzieję że mi wybaczysz, albo chociaż porozmawiasz.
Bo nie zawiniłem i nadal Cię kocham, nie potrafię myśleć o nikim innym
                                                          Neymar.

Zajrzałam na dno koperty, znajdował tam się mój łańcuszek od rodziców.
Przez głowę przewinęła mi się tamta noc kiedy go zgubiłam i następny dzień.
Ten paraliżujący wzrok blondynki i troska w głosie, gestach, oczach..
W Brazylijczyku, po prostu.
Cały nią emanował.
Chciał żebym była szczęśliwa pomimo tego że jestem w obcym domu u obcej rodziny.
To dzięki niemu przestałam wszędzie widzieć rodziców, nie bałam się snów z nimi.
Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie. Ta wrogość z jego strony i pancerz jakim się okrył żebym tylko się do niego nie dostała.
Nasze wspólne robienie pizzy i ten pocałunek.
Namieszał mi nim w głowie, a następnie jeszcze bardziej występem na Camp Nou i naszą piosenką jaką wtedy do mnie śpiewał.
-Ty jesteś inna ja uwielbiam twój uśmiech, a wszyscy ludzie dookoła tacy sami. Ty jesteś inna tobie nie przeszkadza deszcz bo nawet niebo tobie sypie diamentami.- zanuciłam pod nosem kawałek jej refrenu, uspokajając moje serce, które w tamtym momencie biło chyba cztery razy szybciej niż zwykle.
Nie mogłam dłużej nad tym myśleć, to by się mogło źle skończyć.
Wstałam z krzesła powolnym krokiem idąc poszukać przyjaciela.
Siedział kuchni słuchając radia i robiąc sobie kanapki.
-I jak?- spojrzał na mnie zaciekawiony.
-Lepiej. Zapniesz mi to?- wskazałam na srebrny wisiorek w swoich rekach.
Dość dziwnie zmrużył oczy widząc co chce założyć.
-To od moich rodziców, tylko to mi po nich zostało.- zakomunikowałam, zadowolona że znów mogę go nosić na sobie.
-Zawsze z nim mam poczucie bezpieczeństwa, wyobrażam sobie że rodzice są nade mną i czuwają żeby nie stała mi się krzywda.- wyjaśniłam, a on zawiesił mi go na szyi.
-Rozumiem.- dotknął delikatnie mojego ramienia.
~*~
Siedziałam na łóżku Barcelońskiej "20", nie mogąc spać.
Chłopak znów wylądował przeze mnie na nie wygodnej kanapie, a ja zamiast polecieć do krainy Morfeusza, zamartwiam się co dalej robić.
Hiszpan był tak opiekuńczy dzisiaj, zabrał mnie na przejażdżkę autobusem z super muzyką na plaże.
Potem wziął mnie na duże lody i na koniec obejrzał bardzo dobrą komedie.
Potrzebowałam tego.
Z nikim nie potrafię się tak dogadać ostatnimi czasy jak z nim.

Jest dla mnie podporą i nikt go chyba nigdy nie zastąpi w tej kwestii..
NAJLEPSZY PRZYJACIEL EVER <3
Wstałam z łóżka i zeszłam na dół.
Stanęłam nad piłkarzem, szepcząc:
-Śpisz?
-Hmm..?
-Nie mogę zasnąć, to silniejsze ode mnie.- przegryzłam wargę, smutna.
-Chodź tu do mnie, może jest mało miejsca, ale się zmieścisz.- nawet nie otwierał oczu, wyglądało to jakby rozmawiał ze mną przez sen.
-Dobra to się przesuń, położę się za tobą.- przekroczyłam piłkarza i okryłam jego kołdrą.
Już zamykałam oczy, czując jak przyciąga mnie do siebie i mocno przytula do swojej klatki piersiowej.
-Śpij dobrze..- mamrocze, a ja zapadam w twardy sen..


sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 13 "Niczego się tu nie boję, marzenia gonie i co?!"

~*~

"Może jeszcze nie dzisiejszej nocy, nie za tydzień, nie za trzy miesiące, ale kiedyś na pewno. Z czasem wszystko się uspokoi. rany pokryją się delikatną blizną, której nie zdołam rozdrapać. Niekiedy dotknę jej tylko i przypomnę sobie. W głowie stanie mi obraz Jego uśmiechu, magicznego spojrzenia. W końcu całe moje życie wróci do normy. Podświadomość skończy poddawać mi chore pomysły, serce przestanie rozpaczać, a ja oduczę się kochać. Wystarczy poczekać. uda się. na pewno się uda."

~*~
-Alice..- uchylił drzwi pokoju na rękach trzymając ślicznego białego szczeniaczka.
-Nie śpiąca królewna.- syknęłam w jego kierunku. W tym samym momencie do pokoju wparował rozzłoszczony Sergio.
-Miałeś tu nie wchodzić!- wydarł się na niego wściekły.
-Okłamałeś mnie! Mówiłeś że jej tu nie ma, tak się zachowuję przyjaciel?!- krzyczał na niego Brazylijczyk.
Nie mogłam już powoli znieść tej wymiany słów, obawiałam się że za chwilę któryś oberwie w zęby albo jeszcze gorzej. 
-STOP!- stanęłam między nimi poirytowana, dzięki czemu obdarowali mnie wrogimi spojrzeniami.
Jednak nie mogłam dopuścić do tego żeby pokłócili się o mnie, od zawsze byli nie rozłączni, a teraz miałam im to zniszczyć? Nigdy! Ich przyjaźń jest najważniejsza.
-Roberto idź na dół jak będzie coś się działo zawołam cię.- dotknęłam delikatnie jego ramienia, a on z grymasem na twarzy, ale wykonał moją prośbę.
-A ty czego tu szukasz, nie dość mnie zraniłeś!?- podeszłam do niego zabierając mu z rąk psa.
-Ja ci muszę to wszystko wyjaśnić, zrozum że to nieporozumienie.- chwycił mnie za nadgarstek, lecz szybko się mu wyrwałam siadając na łóżku.
-Nieporozumienie?! Czy ty nieporozumieniem nazywasz bycie ze mną, czy zaręczyny z Bruną, a może to że się o wszystkim dowiedziałam?- ryknęłam na niego.
Nawet nie wiedziałam jak to brzmi, nie interesowało mnie to, chciałam tylko tyle żeby poczuł mój ból.
-Wcale nie. Daj mi wszystko wytłumaczyć?- patrzył na mnie tymi swoimi czekoladowymi tęczówkami przepełnionymi nadzieją.
-Nie, nie będziesz mi się tłumaczyć. Ja dobrze wszystko wiem. Nie potrzebuje jakiś twoich wymówek i kłamstw.
A go przyniosłeś dlaczego? Miałeś poczucie winy?- warknęłam, a śnieżnobiałe zwierzątko wciąż  tuliło się do mojej nogi.
-Przestań, ja cie kocham jak nikogo jeszcze nigdy, nie okłamałbym cię. - kucnął naprzeciwko mnie chwytając za obie ręce.
-Skończ, nie pasuje mi to!- podniosłam się do pionu i w ekspresowym tempie ruszyłam do łazienki Barcelońskiej "20" łączącej się z tą sypialnią.
Chłopak chciał  mnie dogonić, jednak wszystkie jego starania poszły na marne.
-Czemu nie dajesz mi szansy nic powiedzieć.- walił w drzwi.
Serce podeszło mi do gardła, jeszcze chwila w jednym pomieszczeniu z nim, a bym uległa, kazałabym mu wszystko opowiedzieć i pewnie nawet wybaczyła!
Oczy momentalnie mi się za szkliły, straciłam siły żeby na niego krzyczeć.
Zjechałam na dół po drzwiach roztrzęsiona.
Powoli przymykałam oczy, a po moich policzkach spływała słona substancja.
Cicho szlochałam, aby tylko nie słyszał.
Byłam bezsilna pomimo wszystkiego co mi zrobił nadal go Kocham!
-Odejdź ja już nie chcę pamiętać tych wszystkich momentów.- wybełkotałam krztusząc się łzami bezsilna.
Raczej wykonał moje polecenie, bo po kilku minutach usłyszałam głośny huk drzwi.
Wstałam na równe nogi  podchodząc do lustra.
Jestem naiwna myśląc że od tego da się uwolnić, jak się już kiedyś zaczęło ciąć nigdy się nie przestanie.
Sięgnęłam ręką do małej szafeczki wyciągając błyszczącą żyletkę.
Zadawałam sobie nią kolejne rany.
Swoje ciało traktowałam jak płótno, chciałam wyrazić na nim krzywdę wyrządzoną przez piłkarza.
Miałam zrobić kolejną oznakę nienawiści do życia, gdy do moich uszu dobiegł dźwięk szarpanych drzwi.
Był to zmartwiony pan domu, przychodzący z jednym ważnym zapytaniem:
Gdyby mógł widzieć to co robię, pewnie w tamtej chwili nie odszedłby spod drzwi, na moje szczęście jednak to zrobił i mogłam odetchnąć z ulgą.
~*~
Obudziły mnie promienie słoneczne wpadające do pokoju przez żaluzje.
Byłam na siebie zła że wczoraj przed położeniem się spać nie zasłoniłam jej do końca.
Jęknęłam cicho pod nosem ruszając w tamtą stronę.
Powolnymi ruchami zasłoniłam ją do końca, znów rzucając się bezwładnie na łóżko.
Całe ciało mnie szczypało (z wiadomych przyczyn), przez co na niczym innym nie mogłam się skupić.
Leżałam tak słuchając muzyki lecącej z mojego telefonu i próbowałam pozbierać się.
Chciałam z uśmiechem na ustach jak gdyby nigdy nic się nie stało zejść na dół i przywitać z Sergio.
Niestety nie potrafiłam, gapiłam się tylko tempo w sufit zdobywając powoli na to odwagę.
Co ja mówię jakie powoli?! Wlekłam się gorzej niż żółw.
       Wychodząc po długich męczarniach z pokoju nie wiedziałam jak zacząć z nim rozmowę.
Każda część mojego ciała cierpiała coraz mocniej przy krokach jakie robiłam.
Miałam ochotę zniknąć stąd i już nigdy nie wrócić.
-Oo.. wstałaś.- obdarował mnie minimalnym uśmiechem brunet.
-Też mi miło cię widzieć.- mrugnęłam do niego okiem wchodząc do salonu.
-Wygodne mam łóżko?- spytał zabawnie poruszając brwiami.
-Da się przeżyć.- machnęłam ręką, upijając większy łyk jego kawy.
-Ej.. to Moje!- założył ręce na piersi naburmuszony.
-Pan obrażalski, zrobię ci drugą.- usiadłam na jego kolanie czego od razu pożałowałam.
Nogi mnie pażyły, tak że tylko modliłam się w duchu oby Hiszpan nie miał zamiaru się wydurniać, bo to mogłoby się skończyć fatalnie.
Ale czego się dziwić jak na cięcia założyłam obcisłe jeansy!
-To maszeruj.- objął mnie ramionami.
-Jak teraz mam iść?!- wzrokiem powędrowałam na jego dłonie, na co się wyszczerzył.
-Jeszcze chwilę możesz tak posiedzieć, zezwalam.- uwiesił głowę na moim ramieniu.
-Pff.. zezwalam.- zaśmiałam się cicho.
-Dobra idź teraz bo chce mi się bardzo pić.- odparł opróżniając do reszty kubek z czarną cieczą.
-Okey, okey.- podniosłam ręce w geście obrony, idąc do kuchni.
-Gdzie masz kawę..?- podrapałam się po głowie.
-Druga szafka od okna po twojej lewej.- otworzyłam ją w chęci znalezienia choć jednego pudełka.
-Nie ma!- zawyłam zła.
-Jak może nie być?- wszedł do kuchni zdziwiony.
-Ala ty krwawisz?- wycedził po chwili szeroko wytrzeszczając oczy.
-Musimy jechać do szpitala natychmiast.- zakomunikował, a moje serce zaczęło bić jak oszalałe.
-Nie, nie musimy.- podeszłam do lustra na korytarzu  patrząc na spodnie.
-Jak to przecież..
-Nie ma przecież, to jest tylko i wyłącznie moja wina.- wskazałam na czerwone pasy.
-Twoja?- przełknął głośno ślinę.
-Co ty zrobiłaś?!- zapytał zmartwionym głosem, a mi się zrobiło go szkoda, nie zasługiwał żeby go kłamać, a ja to perfidnie wczoraj zrobiłam.
-Musiałam to było silniejsze ode mnie, czułam się skrzywdzona i..
-Teraz już to nie ważne, choć na górę.- ujął moją dłoń i wbiegł na schody.
      -Ściągaj to.- rozkazał automatycznie widząc na rękawach przy mojej bluzce również krwiste plamki.
-Tutaj?- spojrzałam na niego z nadzieją że powie nie.
-A gdzie? Może znów w łazience żeby przybyło tego czegoś?!- nie umiał nawet nazwać mojego aktu bezradności.
-Dobra już nic nie mówię, tylko nie krzycz.- posłusznie wykonałam jego polecenie, a on wyciągnął z szafy apteczkę.
Najpierw delikatnie przemył mi miejsca "skaleczeń", następnie owijając je białymi bandażami.
-Ubierz sobie to.- położył przy mnie jego bluzkę, wychodząc z pokoju.
Przebrałam się w nią po dłuższym namyślę, przeglądając w lustrze.
Była mi dużo za duża przez co zakrywała ślady na nogach.
Niestety u góry posiadała krótki rękaw pokazujący wszystko co chciałam ukryć.
        Będąc już na dole zaczęłam szukać Hiszpana. Znalazłam go tak jak się spodziewałam w pokoju gościnnym, gdzie pił sok pomarańczowy.
-Miałaś racje skończyła się kawa, a myślałem że jeszcze jej trochę się zostało.- wysilił się na znikomy uśmiech.
-Heh..- usiadłam obok niego już bardziej spokojna.
Nie odzywał się już potem do mnie, patrzył w jeden punkt unikając zetknięcia się z moimi oczami.
Robiło się mi głupio, zraniłam go.
Zraniłam swojego przyjaciela!
-Przepraszam.- uderzyłam go w bok, żeby zwrócił uwagę na moją skromną osobę.
-Za co mnie przepraszasz? Odbiło ci, ty mnie nie musisz przepraszać. Przeproś swoje ciało.- wymamrotał ledwo słyszalnie ostatnie trzy słowa.
-Jaa..- nie dał mi dokończyć tylko mocno mnie przytulił.
-Nie dam cię już nikomu tak potraktować- pocałował mnie w czubek czoła.
Jeszcze bardziej wtuliłam się w jego tors.
~*~
PRZEPRASZAAAAAM..
Spóźniłam się z rozdziałem ;(
Niestety byłam chora i nie miałam kompletnie na to głowy.
Wgl.. przez to wszystko zjebałam ten rozdział. I ogromnie przepraszam.
Następny będzie długi i ciekawy.
Czy Ala wybaczy Neymarowi?
A może będzie z Sergio?
Chyba że wyjedzie?
Życzcie mi weny i do następnego.





piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 12 "Nie widziałem jej więcej.. i czasami po cichu pytam się 'skarbie gdzie jesteś'."

~*~


"Podobno jeśli ktoś jest dla ciebie ważny to na zawsze taki pozostanie!
Nieważne ile bólu ci przyniesie, 
Ty zawsze będziesz gotowy skoczyć za nim w ogień.."

~*~
Usiadłam na piasku, a obraz rozmazywały mi łzy.
Nie mogłam uwierzyć że mi to zrobił?!
Mówił że mnie kocha, nie zostawi, a rodzice dowiedzą się dopiero w moje 18 urodziny żeby nie oddali mnie z powrotem do Bidula.
Mieliśmy być ze sobą, ale w taki sposób żeby żadna gazeta się o nas nie dowiedziała.
"Zakazana miłość."
Tylko tak mówił, a naprawdę chciał się ze mną zabawić i znów wrócić do tej szmaty! (Czyt.Bruna)
Zawsze mówiłam że ludzie się nie zmieniają, a w jego zmianę byłam w stanie uwierzyć.
Omotał mnie, rozkochał w sobie i zranił.
Pewnie dziwi was, dlaczego stamtąd uciekłam?!
Bo głupia myślałam że będzie mnie gonił, wyjaśni wszystko i okaże się że brunetka kłamała.
Jednak to tylko moja chora wyobraźnia, on nigdy by za mną nie pobiegł, gdyż nigdy naprawdę  mnie nie kochał.
Położyłam się opierając głowę na rękach.
Nie chciałam wracać na noc do domu, nie chciałam widzieć się z Neymarem, to by mnie jeszcze bardziej przybiło.
Tylko gdzie miałam pójść?!
Przyglądałam się spisowi kontaktów w telefonie.
Leo, Gerard, Marc, Jordi, Dani.. SERGIO!
Zawsze mówił że jakby się coś działo mam dzwonić, więc teraz ma okazję się wykazać.
Wytarłam mokre policzki, naciskając zieloną słuchawkę przy jego zdjęciu.
-No hej młoda.- usłyszałam jego radosny głos, a kącik moich ust od razu uniósł się do góry.
-No hej stary.- wycedziłam.
Uwielbiałam się z nim droczyć, zawsze robił dziwną minę gdy się w niego zaczynałam.Tak i pewnie było w tej chwili.
-Ej.. ja mam tylko 23 lata!- burknął oburzony.
-I co z tego, a ja mam 17.- podparłam się jedną ręką, drugą wciąż trzymając telefon.
-Dobra, chyba nie po to do mnie dzwonisz żeby się kłócić?- chyba wyczuł mój rzadko objawiający się smutek.
-Masz rację, nie po to..- przygryzłam wargę z której po chwili zaczęła sączyć się krew.
-Ał..- wymamrotałam,  czego piłkarz raczej nie zdołał usłyszeć.
-To słucham jaką masz sprawę do pięknego i mądrego Sergio Roberto.- byłam 100% pewna że teraz pokazuje swoje śnieżnobiałe ząbki ustawione w równych rządkach.
-To taki w ogóle istnieje.- paliłam głupa chcąc go podkurzyć.
-W takim razie ja pani dziękuje.- już chciał się rozłączyć, na szczęście szybko zareagowałam na jego słowa.
-Już jestem poważna!- machnęłam ręką tak jak gdyby on mnie widział.
Tsaa.. do najinteligentniejszych nie należę.
Walnęłam się w czoło, niepewnie zaczynając;
-Mogłabym dziś u ciebie przenocować?- powiedziałam ledwo słyszalnie.
-Ala nie słyszę cie, możesz głośniej?- również zmienił ton swojego głosu.
-Mogłabym dzisiaj u ciebie spać?- ponowiłam pytanie.
Chwila ciszy w słuchawce i odpowiedź której się spodziewałam.
-Pewnie zaraz sms-em wyślę ci mój adres, chyba że po ciebie przyjechać, to tylko powiesz gdzie jesteś i za pięć minut się widzimy.- nadawał jak katarynka.
-STÓJ..! Może teraz ja coś powiem?- prychnęłam śmiechem, a z moich oczu pokapały kolejne łzy.
Chyba od teraz płacz będzie odpowiednikiem mojego uśmiechu.
-Ależ proszę bardzo.
-Dojdę sama nie musisz ruszać się z domu, ale nie pogardziłabym jakąś gorącą czekoladą z bitą śmietaną.- gestykulowałam dłońmi.
- Okey, zobaczymy co da się zrobić.- palnął rozłączając się zarazem.
Nie minęła minuta, a miejsce zamieszkania chłopaka miałam na wyświetlaczu.
Okazało się że jego dom był bardzo blisko plaży na której siedziałam..
~*~
Szukałem jej chyba już wszędzie.
Byłem w parku, na stadionie, w każdym pobliskim miejscu restauracji.. ale jej nigdzie nie było.
Załamany nie wiedziałem co zrobić.
Obawiałem się że nie wróci do domu już nigdy, a dzisiejszą noc spędzi w jakimś obskurnym miejscu.
Dzwoniłem do każdego piłkarza i od wszystkich słyszałem jedno i to samo zdanie:
-Nie, nie było jej umie. Jak się odezwie dam znać. Trzymaj się.
Choć Roberto wydawało mi się jakby coś chciał przede mną ukryć, ale chyba dostaje już na głowę. Jest moim przyjacielem i nie okłamałby mnie.
Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.
Ugh..! Ta niepewność mnie wykańczała.
Postanowiłem za wszelką cenę ją odnaleźć.
Biegałem po ulicy pytając się przechodni czy przypadkiem jej nie widzieli.
Jeden z nich stwierdził że widział jak zapłakana wbiegała na plażę.
Szybko popędziłem w tamtym kierunku, rozglądając się dookoła.
-Idiota!- skarciłem w myślach sam siebie siadając na murku oddzielającego plażę od drogi rowerowej.
Nie wrócę bez niej do domu, nie mógłbym spokojnie spać wiedząc że ona błąka się gdzieś po ulicy sama, samiuteńka i nie zna prawdy.
-Ja cię kocham cholera.- wydarłem się myśląc że mnie usłyszy, ale dookoła nie było nikogo.
Facet widocznie musiał się pomylić, nie było jej tutaj..
~*~
Wychodząc tyłem z plaży wydawało mi się że słyszałam Juniora, ale chyba mi się coś pomyliło, pewnie teraz całuje się gdzieś z Bruną i nawet nie ma ochoty mnie widzieć.
Żwawym krokiem maszerowałam pod same drzwi Barcelońskiej "20".
Niepewnie zadzwoniłam dzwonkiem.
-Wejdź!- wydarł się piłkarz.
Zrobiłam tak jak kazał kierując się w stronę z której wydawało mi się że słyszałam jego głos.
-Co robisz?- zmierzyłam go przenikliwym spojrzeniem.
-Trzymaj, ale bez śmietany bo nie zdążyłem.- odwrócił się w moją stronę dając soczystego całusa w policzek.
-Oksy dropsy. Na pewno nie będę ci przeszkadzać?- spojrzałam w jego oczy, odbierając gorący kubek z jego rąk.
-Przestań, ale może powiesz o co chodzi, bo dzwonił Ney pytał się o ciebie, a ja skłamałem żeby nie było.- zaprowadził mnie do salonu siadając na kanapie.
Ja natomiast usiadłam centralnie naprzeciwko niego na fotelu.
-Dobrze że tak powiedziałeś nie chce go widzieć.- wysyczałam przez zęby.
-Mów o co chodzi, jestem dobrym słuchaczem.- rozsiadł się wygodnie kładąc nogi na stoliku.
Był pewny że to jakaś drobnostka jednak diametralnie się pomylił.
-Bo po treningu było okey, poszliśmy do knajpy niedaleko..- opowiedziałam mu całą historię.
W moich oczach znów zaczęła zbierać się słona ciecz.
Brunet jak na zawołanie podbiegł do mnie i mocno przytulił.
-Zabije go!- wydusił z siebie po chwili.
-Nie warto.- zwiesiłam głowę w dół.
-Warto zranił cię, a nie warto to płakać przez takiego chłopaka nie był ciebie wart.- objął mnie ramieniem.
-Ale co ja poradzę Roberto jak ja go kocham.- wyłkałam wtulając się w jego tors.
-Szczerze to nie podobne jest to zachowanie do Neymara, ale sam nie wiem.- podrapał się po karku. Przytulając mnie do siebie obiema rękoma.
-Jesteś wartościowa i w końcu to zobaczy.- cmoknął mnie w czubek głowy.
-Tak myślisz?- uniosłam głowę do góry spoglądając w jego paczadełka.
-Jestem tego pewien.- przerzucił mnie przez swoje ramię idąc w stronę schodów.
-Co ty wyrabiasz?- spiorunowałam go.
-Nie jesteś zmęczona?- zerknął na mnie pytająco.
-Bardzo.- ziewnęłam, co przyjął szerokim uśmiechem.
-To zanoszę cię do sypialni.- rzucił mnie na łóżko zadowolony.
-To twoja..
-Tak. A co?
-A ty gdzie będziesz spał?- chwyciłam poduszkę rzucając nią w jego kierunku.
-Prześpię się na kanapie.- zwinął koc z komody idąc w stronę drzwi.
-Kolorowych.- posłałam w jego kierunku całusa.
-Wzajemnie.-zaśmiał się słodko, wychodząc z pomieszczenia.
~*~
Wściekły po dwóch godzinach szukania poszedłem do Messiego.
W domu bez niej nie miałem po co się pokazywać.
-Hey mógłbym dziś u ciebie trochę posiedzieć?- spytałem zasmucony.
-Pewnie chodź.- pchnął mnie do swojego domu.
W progu salonu dostrzegłem Thiago.
Było dobrze po 20, a on jeszcze męczył rodziców zabawkami.
-Siemka mały.- wziąłem go na barana wygłupiając się z nim.
Jest taki słodki że aż żal mi było patrzeć jak z płaczem Anto zabiera go do spania.
-No to mów o co chodzi.- Leo usiadł obok mnie.
-Chodzi o Alice i Brunę.- westchnąłem ciężko przecierając twarz dłońmi.
-Co rozmyśliłeś się? Wydawało mi się że kochasz Ale.- klepnął mnie w plecy.
-Kocham, ale ktoś nie potrafi tego zrozumieć.- odpowiedziałem poważnie biorąc większy łyk wody ze szklanki którą gdy przyszedłem przyniosła mi Antonella. 
-Trochę nie ogarniam.- podrapał się po głowie zagubiony.
Wytłumaczyłem mu wszystko tak jak było, a on zszokowany oblał się mineralną.
-Co masz zamiar z tym zrobić?
-Nie wiem, ale muszę o nią walczyć!
-Mówiłeś że Roberto był jakiś dziwny?- Messi spojrzał na mnie zaintrygowany.
-No i co z tego.
-Może jest u niego? Ostatnio złapali ze sobą dobry kontakt, nie powiesz że nie?- słowa Argentyjczyka brzmiały rozsądnie.
-Mówisz?
-Mówię, a teraz jedź tam i pokaż jej że ją kochasz.- krzyknął, a ja ściskając go wybiegłem z posiadłości piłkarza.
Po drodze  wstępując jeszcze po mały prezent dla dziewczyny. 
~*~
Obudziło mnie walenie do drzwi, nie chciało mi się wstawać więc stwierdziłam że musi to zrobić Sergio.
Po chwili pukanie przestało być słyszalne, a zastąpiły je głośne krzyki.
Po głosie wiedziałam już kto to.
Powoli zbliżał się do mojego pokoju.
Jego kroki były coraz bardziej słyszalne.
-Alice..- uchylił drzwi pokoju na rękach trzymając ślicznego białego szczeniaka..

~*~
Hey :)
Wiem że rozdział do dupy, ale tylko taki byłam w stanie dzisiaj napisać.
Mam nadzieje że przynajmniej wam choć trochę się podoba.
Liczę na 12 komentarzy wtedy dodam nexta.
Myślę że was zaintrygowałam.. :*
Przepraszam że tak długo nie było nowego ale tak bywa ;)